wtorek, 27 sierpnia 2013

4.Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę!

    Czas powoli mijał zielone niegdyś liście zamieniły się w złociste dywany u stóp nagich drzew. Delikatnie połyskiwały w ostatnich promieniach jesiennego słońca. Chłodny wiaterek muskał zaczerwienione poliki chłopców. Biała piłka uderzyła w siatkę otaczającą średniego rozmiaru boisko. Cały zespół w najlepsze grał w football. Tydzień temu zakończyli swoja pierwszą trasę koncertową, teraz już odpoczywali w swoim kraju. Koncerty były wspaniałe, kipiały od wiernych fanek płaczących przez spełnione marzenie.
     Po dłuższym czasie za ogrodzenie wszedł dość niski mężczyzna przy kości, w granatowym garniturze. Wyglądał na typowego biznesmena, z krwistym krawatem zapiętym po szyję. W sztucznym, szerokim uśmiechu ukazał szereg wybielonych zębów. Poprawił wystylizowane włosy i zawołał.
-Moi kochani, mam dla was wspaniałą nowinę!
-Siema Bob.-Krzyknął Lou wkopując kulę do bramki.
-To jest Ben pacanie. Znasz go tyle czasu, a nie pamiętasz jego imienia.-Poprawił go Liaś
-W sumie to jestem Barry, ale mówcie jak chcecie.
-W ogóle skąd wiesz gdzie jesteśmy?-Zayn prześwietlił go  przenikliwym wzrokiem.
-Przecież macie pluskwy w komórkach.
    Piosenkarze spojrzeli po sobie ze zmieszanymi wyrazami twarzy.
-Żartuję...-Powiedział spuszczając wzrok i wycierając jedwabną chusteczką spocone czoło.-Taa.. a więc do rzeczy. Jedziecie na wakacje.
-Wakacje?-Spytał zgodny chórek.
-Dokładnie! Zasłużyliście sobie na to. Co powiecie na 3 tygodnie na tropikalnej wyspie u wybżeży chuj wie czego. Ważne, że jest tam zajebiście i nikt was nie zna.
    Zapadła grobowa cisza, chłopaki wpatrywali się w menadżera z szerokimi uśmiechami, jakby wygrali milion w totolotka.
-Idę się pakować!- Krzyknął Niall podskakując wysoko i tańcząc makarenę.
-No to świetnie! Widzimy się jutro rano na lotnisku, ktoś tam po was przyjedzie. Weźcie dużo gaci, bo raczej nie znajdziecie tam sklepu..- Po chwili zniknął za drzwiami lśniącego auta z przyciemnianymi szybami.
 -Ale że o co chodzi?- Przestraszył się lekko Hazza
-Ee tam. Nie próbuj zrozumieć Boba.- Uciął Zayn chwytając piłkę leżącą na ziemi.
-Będzie zajebiście! Mówię wam, nie ma co narzekać!- Wciął się blondyn nadal biegając ze szczęścia.
-Spinamy majty dziewczęta i idziemy się pakować!- Zaśmiał się Mulat dryblując z piłką.
    Na dworze zrobiło się już całkiem zimno. Dochodziła godzina 20. Słychać było ich zdyszane oddechy i euforyczne krzyki. Rozżarzone halogeny oświetlały prostokątne boisko z idealnie ułożoną, sztuczną trawą. Liam padł na ziemię, zdejmując rękawice bramkarskie.
-Dobra, czas się zwijać. Musimy się jeszcze spakować.
***
    Harry i Lou otworzyli drzwi z hukiem. Byli w wyśmienitych nastrojach. Od razu rzucili się w kierunku kuchni i wygrzebali wszelkie resztki z lodówki. Rozpoczynając od połowy pączka kończąc na porannej kanapce. W mgnieniu oka wyczyścili ją doszczętnie. Nie licząc kawałków ogórka leżących na podłodze przez mini bitwę. Nie rozmawiali ze sobą na temat swoich uczuć, jednak były one całkiem oczywiste. Wszyscy wokół zaczęli to dostrzegać. Chociażby w ich spojrzeniu było coś takiego fascynującego, nie da się tego nazwać. Po prostu biła od nich jakaś magia. Łaknęli swojego dotyku, oddechu, głosu, zapachu, po prostu siebie coraz bardziej i bardziej. To uczucie, które ich łączyło było było niezaprzeczalne.
     Harry stał przed szafą w swoim pokoju. Obok miał położona ogromną walizkę. Uporczywie wertował wszystkie ubrania, te, które uznał za dobre dosłownie wrzucał do torby, a nie można powiedzieć, że było ich mało.
-Harold powiedz mi, które Spodenki mam zabrać?- Krzyczał Louis przez szeroko otwarte drzwi. Ich pokoje były naprzeciw siebie.
     Curly wyczołgał się z obszernej garderoby, potykając o bagaż  przeklął cicho pod nosem i przeszedł szybko do pomieszczenia obok, zastał tam przyjaciela w średniej długości granatowych spodenkach. Na łóżku leżało jeszcze 5 par podobnych w innych kolorach.
-Oj masz problemy.. Odwróć się.
    Zielonooki bacznie przyglądał się ubraniu. Gdy chłopak sał do niego tyłem, nie mógł się powstrzyamć od klepnięcia go tyłek.
-Teraz jest idealnie. Bierz wszystkie.
    Haz stał przed chłopakiem z Doncaster, a na jego twarzy widniał łobuzerski uśmieszek.
-CWANIAK-Zachichotał i schował rzeczy do walizki.
***
    Pięciu przyjaciół stało na środku londyńskiego lotniska przy średniej wielkości czarnym odrzutowcem. Deszcz lał, a oni schowani byli w jakimś dziwnym pomieszczeniu, który był zapewne hangarem. Duże krople wody, uderzały rytmicznie o blachę dachu, tworząc naturalną symfonię. Zayn siedział na swojej torbie wpatrując się w ekran iPhona, Liam rozmawiał o czymś z Harrym, a Louis i Niall szwendali się po wnętrzu. Podłoga była bardzo zimna, zrobiona z jasnego betonu idealnie wyrównanego. W środku było pełno dziwnych narzędzi, miniatur samolotów, puszek z olejem i innych bliżej, niezidentyfikowanych przedmiotów. Chłodny wiatr docierał tu z dworu, uprzykrzając im czekanie na menadżera. Po chwili usłyszeli dziwny warkot, połączony ze z nieskoordynowanym stukaniem. Wszyscy się przetraszyli i zaczęli energicznie rozglądać dookoła. Nagle zza rogu wyjechał irlandczyk wraz z chłopakiemw   bluzce w paski. Byli pełni euforii, siedząc na jakimś pojeździe przypominającym meleksa z pól golfowych. ten jednak miał dość obszerną przyczepę na której siedział blondyn. Zrobili ósemkę, na wielkim placu, smiejąc się jak 3 letnie dzieci.
-Pogrzało was?!-Krzyknął Liam, nie wierząc własnym oczom.-Co to w ogóle jest?!
-Ale zajebiste! Wsiadam!- Harry'emu aż zalśniły oczy. Wskoczył na siedzenie za Tomlinsonem.
-Boże.. co za dzieci.-Zaśmiał się Liaś z głupoty przyjaciół. 
-PAN MCDONALD FARME MIAŁ! IJA IJA O!- Śpiewał Nialler, pełen zaangażowania. Po chwili dołączyła do niego reszta załogi.
 -Witam kochani!- Przywitał się wychodząc zza rogu Barry.
    Louisa zamurowało, spojrzał z lekkim starchem w oczach na przybysza nie zwracając uwagi na to gdzie jedzie. Od razu dostrzegł, dziwny pojazd.
-Nawet nie chcę pytać...Powiedział odwracajac wzrok.
    W tym samym momencie, meleks uderzył w ścianę, nie jechali zbyt szybko, ale czołowe zderzenie, nie wróży zbyt dobrze lotniskowemu autku.
-Cześć Bob..-Wydusił Harry schodząc na ziemię. 
    Agent przeklął cicho pisząc jakiegoś sms'a, prawdopodobnie o przyszłych kosztach nowego meleksa. Po czym podniósł wzrok, z tym samym sztucznym uśmiechem, który zawsze na siebie nakładał.
-Zostawcie to ustrojswo moi drodzy. Jedziemy na wakacje! Znaczy się, wy jedziecie, a ja was zabieram. Z resztą nie ważne, podoba wam się samolocik? Hę..? Hę..? Pierwsza klasa co nie? Szef pożyczył wam swojego mniejszego odrzutowca, żebyście nie tłukli się na wakacje pasażerskimi.
    Chłopcy spojrzeli po sobie, ze zmieszanymi minami, a każdemu w głowie buczało ,,mniejszego?".
-Na co czekacie? Pakować się i wyginamy na wakacje!-Powiedział to sylabicznie z dziwnymi ruchami, które chyba miały być jakimś ruchem tanecznym.
    Zawsze bawiło chłopaków, jak chciał im się przypodobać, chyba nie widzieli bardziej sztucznej osoby.
    
    Otworzyły się drzwi w maszynie i ogromne schody położyły sie na ziemi, z czelusci wyszedł wysoki, rosły mężczyzna z piwnym brzuszkiem i małą siwą brodą. Na sobie miał śnieżnobiałą koszulę pilota i granatowe spodnie. Nawet nie zauważyli kiedy, podbiegło do nich kilku młodszych osób i zabrało im bagaże, by schować je do środka.
-Niall, co ty robisz?-Spytał lekko zdziwiony Zayn, patrząc na blondasa.
-Puść! Ja to biorę ze sobą!- Krzyczał do młodego chłopaka, który próbował mu zabrać torbę.
-Ale na pokładzie nie wolno mieć walizek!-Upierał się.
-Ja tam mam jedzenie!
    Harry wybuchnął śmiechem na ramieniu najlepszego przyjaciela, który też nie mógł się powstrzymać. 
-Niall. Daj mu to. Dostaniesz z powrotem.-Powiedział miękko Zayn, rozluźniajac uścisk jego dłoni.
-Masz...-Odpowiedział smutno blondyn i wpakował się zły do samolotu.
    Po chwili wszyscy siedzieli na białych skórzanych fotelach. Podłoga wyściełana była miękkim beżowym dywanem, a ściany były w tkaninie tego samego koloru. Przy każdej parze siedzeń (a było ich 6 po 3 na stronę) były 2 szklane stoliki, na stałe przyczepione do podłogi. Wszyscy byli oprócz Bena który zniknął w kabinie pilota.
-No nie powiem, wakacje zapowiadają się ciekawie.-Ucieszył się Louis szczypiąc curlego za policzki, tak jak to robiła jego ciotka Brittany, gdy był mały.
    Po chwili poczuli że się wznoszą, gdy lot się ustabilizował, zza kurtyny wyszedł agent. Jego czarny garnitur zniknął, wszedł ubrany w hawajską koszulę, japonki i krótkie beżowe spodenki z wieloma kieszonkami. Kolejny raz tego dnia, chłopcy spojrzeli na niego z nieukrywanym zdziwieniem.
-Szef kazał mi sprawić wam ,,wakacyjny klimat".-Wyjaśnił uprzedzając ich pytania.
    Zespół postarał się opanować śmiech, który cisnął się im do gardeł.
    Czas mijał, Zayn i Liam grali w karty, Niall i Harry gorączkowo dyskutowali na temat ciasteczek. Louis spał na przyjacielu, wtulony w jego tors.
-Orzechowe lepsze-Powiedział blondyn
-Orzechowe wchodzę w zęby, czekoladowe lepsze, bo się w ustach rozpływają.-Zaprotestował Haz.
-Każdy Ci powie że orzechowe! Zayn, Liam?
-Waniliowe..-Odpowiedzieli chórkiem, nie odrywając wzroku od gry.
-Ben, powiedz, że wolisz orzechy?-Spytał z nadzieją.
-Mam cukrzyce.-Odpowiedział nie podnosząc wzroku znam smartfona. 
-Umh... ale Lou na pewno woli orzechowe.-Irlandczyk próbował obronić swojej racji.
-Nie lubię orzechów, czekoladowe lepsze.-Powiedział zainteresowany całkiem, niezaspanym głosem nawet nie otwierając oczu.
-To ty nie śpisz?- Spytali równo.
-A kto powiedział, że śpię?-Zmarszczył brwi Tomlinson
-Od godziny się nie ruszam, żeby cię nie obudzić, a ty leżysz na mnie i się we mnie wtulasz.- Wyjaśnił Haz.
-Po prostu mi strasznie wygodnie.- Odpowiedział najstarszy chłopak, z dziecięcym uśmiechem na ustach.
-Oj już leż kochanie i się nei pogrążaj.-Zaśmiał się zielonooki i pomiział go po włosach.
-Dobrze, nie będę się kłócić.- Nagle chłopak lekko się podniósł
 i pocałował Harry'ego w kącik ust, by po chwili z powrotem się usadowić w tym samym miejscu.
    Na policzkach przyjaciela pojawił się duży rumieniec, oblizał usta i przegryzł wargę, co nie uszło uwadze Nialla i siedzącego obok łakomczucha agenta, który znowu wysłał jakiegoś sms'a.
    Jednak młodszy chłopak tego nie widział, ułożył się wygodniej na fotelu i wplutł swoje nogi w nogi Louisa i zaczął go głaskać po plecach, on na to odpowiedział cichym mruczeniem. 
 ***
    Chłopcy stali na długim drewnianym moście, zaraz obok byłą długa piaszczysta plaża, która teraz bardziej przypominała rozgrzaną do czerwoności patelnię. Delikatny szum fal uderzających o brzeg i szelest na wietrze majestatycznych palm łaskotał ich uszy. jakieś 10 metrów dalej stał ogromny, okrągły, dwupiętrowy dom. Zbudowany w całości z bali, a dach z jakiegoś rodzaju słomy. Zaraz obok nich były przycumowane 2 łódki. Jedną z nich właśnie tu przypłynęli, naprzeciw nich było 5 skuterów wodnych, każdy trochę inny. Jednak pomimo tych wszystkich ekskluzywnych rzeczy, ta wyspa była praktycznie dzika. Słyszeli jedynie, ze było tu jakieś plemię tubylców w środku dżungli i kilometr wzdłuż plaży kilka domów miejscowych rybaków. Zero cywilizacji, poza domem.
-Gdzie my kurwa jesteśmy?!-Wydusił Zayn wychodząc z szoku.
-Nie narzekajcie kochani! Macie wszystko co jest wam potrzebne! Pełna lodówka i spiżarnia, poza tym, możecie zamówić jedzenie przez internet- tak jest internet, prąd, woda i klimatyzacja- a ktoś przywiezie wam łódką. Cieszcie się 3 tygodniami wolnymi od sławy. Możecie spokojnie wychodzić z domu. Żadne paparazzi was nie znajdą! Jupikajej! Widzimy się pod koniec sierpnia kochani. Ja muszę spadać. Miłych wakacji, plażowania, kąpiel i tam tego wszystkiego.- Agent pstryknął palcami a kierowca łodzi włączył silnik i odpłynął.
-Jesteśmy w dupie...-Podsumował Harry.
____________________
Przepraszam, za tak długi okres czekania kochani! Od teraz regularnie bd pisała na stronie kiedy nowy post. <w rogu po lewej>. postaram się nie dłużej niż co tydzień/dwa. Mam nadzieję, ze udobruchałam się tym, ze rozdział jest dość długi! :)

Zapraszam na 2 bloga o Larrym! Niedługo 1 rozdział! http://larry-experimental-game.blogspot.com/

KOMENTUJCIE. NIE WIEM CZY WAM SIE PODOBA, CHOCIAŻ JEDNO SŁOWO.

11 komentarzy:

  1. Świetnyyyy dawaj następny!!!!!!!!!!!!!! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. O człowieku ! Zarąbiaszczy ! Daffaj nastepnyy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział ;)
    Właściwie to nie wiem skąd się tu wzięłam, bo nie jestem jakąś wielką fanką One Direction, ale przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę powiedzieć, że nawet mi się podoba :) Czekam na kolejny :)

    Zapraszam przy okazji na bloga opowiadającego o miłości między piłkarzem i fanką, to dopiero początek, ale zapowiada się nieźle ;)
    http://miloscwswietlereflektorow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ge-nial-ne! Czekam na kolejny @Furby_xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty rozdział kochanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej... to już więcej niż 2 tygodnie... misiuu... ._.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj! Dziś trafiłam przypadkiem na Twojego bloga i przeczytałam tylko ten rozdział, ale muszę Ci powiedzieć, że mi się spodobał! Jak znajdę chwilę czasu to na pewno będę czytała :)
    Ze swojej strony chciałabym Cię również zaprosić na mojego bloga z fanfiction o Larrym : http://thefiftyshadesofstyles.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award ^^
    Więcej informacji ---> http://w-zagadce-zycia.blogspot.com/2013/10/czy-chciaabym-cos-pisac-tak-liebster.html

    OdpowiedzUsuń