wtorek, 27 sierpnia 2013

4.Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę!

    Czas powoli mijał zielone niegdyś liście zamieniły się w złociste dywany u stóp nagich drzew. Delikatnie połyskiwały w ostatnich promieniach jesiennego słońca. Chłodny wiaterek muskał zaczerwienione poliki chłopców. Biała piłka uderzyła w siatkę otaczającą średniego rozmiaru boisko. Cały zespół w najlepsze grał w football. Tydzień temu zakończyli swoja pierwszą trasę koncertową, teraz już odpoczywali w swoim kraju. Koncerty były wspaniałe, kipiały od wiernych fanek płaczących przez spełnione marzenie.
     Po dłuższym czasie za ogrodzenie wszedł dość niski mężczyzna przy kości, w granatowym garniturze. Wyglądał na typowego biznesmena, z krwistym krawatem zapiętym po szyję. W sztucznym, szerokim uśmiechu ukazał szereg wybielonych zębów. Poprawił wystylizowane włosy i zawołał.
-Moi kochani, mam dla was wspaniałą nowinę!
-Siema Bob.-Krzyknął Lou wkopując kulę do bramki.
-To jest Ben pacanie. Znasz go tyle czasu, a nie pamiętasz jego imienia.-Poprawił go Liaś
-W sumie to jestem Barry, ale mówcie jak chcecie.
-W ogóle skąd wiesz gdzie jesteśmy?-Zayn prześwietlił go  przenikliwym wzrokiem.
-Przecież macie pluskwy w komórkach.
    Piosenkarze spojrzeli po sobie ze zmieszanymi wyrazami twarzy.
-Żartuję...-Powiedział spuszczając wzrok i wycierając jedwabną chusteczką spocone czoło.-Taa.. a więc do rzeczy. Jedziecie na wakacje.
-Wakacje?-Spytał zgodny chórek.
-Dokładnie! Zasłużyliście sobie na to. Co powiecie na 3 tygodnie na tropikalnej wyspie u wybżeży chuj wie czego. Ważne, że jest tam zajebiście i nikt was nie zna.
    Zapadła grobowa cisza, chłopaki wpatrywali się w menadżera z szerokimi uśmiechami, jakby wygrali milion w totolotka.
-Idę się pakować!- Krzyknął Niall podskakując wysoko i tańcząc makarenę.
-No to świetnie! Widzimy się jutro rano na lotnisku, ktoś tam po was przyjedzie. Weźcie dużo gaci, bo raczej nie znajdziecie tam sklepu..- Po chwili zniknął za drzwiami lśniącego auta z przyciemnianymi szybami.
 -Ale że o co chodzi?- Przestraszył się lekko Hazza
-Ee tam. Nie próbuj zrozumieć Boba.- Uciął Zayn chwytając piłkę leżącą na ziemi.
-Będzie zajebiście! Mówię wam, nie ma co narzekać!- Wciął się blondyn nadal biegając ze szczęścia.
-Spinamy majty dziewczęta i idziemy się pakować!- Zaśmiał się Mulat dryblując z piłką.
    Na dworze zrobiło się już całkiem zimno. Dochodziła godzina 20. Słychać było ich zdyszane oddechy i euforyczne krzyki. Rozżarzone halogeny oświetlały prostokątne boisko z idealnie ułożoną, sztuczną trawą. Liam padł na ziemię, zdejmując rękawice bramkarskie.
-Dobra, czas się zwijać. Musimy się jeszcze spakować.
***
    Harry i Lou otworzyli drzwi z hukiem. Byli w wyśmienitych nastrojach. Od razu rzucili się w kierunku kuchni i wygrzebali wszelkie resztki z lodówki. Rozpoczynając od połowy pączka kończąc na porannej kanapce. W mgnieniu oka wyczyścili ją doszczętnie. Nie licząc kawałków ogórka leżących na podłodze przez mini bitwę. Nie rozmawiali ze sobą na temat swoich uczuć, jednak były one całkiem oczywiste. Wszyscy wokół zaczęli to dostrzegać. Chociażby w ich spojrzeniu było coś takiego fascynującego, nie da się tego nazwać. Po prostu biła od nich jakaś magia. Łaknęli swojego dotyku, oddechu, głosu, zapachu, po prostu siebie coraz bardziej i bardziej. To uczucie, które ich łączyło było było niezaprzeczalne.
     Harry stał przed szafą w swoim pokoju. Obok miał położona ogromną walizkę. Uporczywie wertował wszystkie ubrania, te, które uznał za dobre dosłownie wrzucał do torby, a nie można powiedzieć, że było ich mało.
-Harold powiedz mi, które Spodenki mam zabrać?- Krzyczał Louis przez szeroko otwarte drzwi. Ich pokoje były naprzeciw siebie.
     Curly wyczołgał się z obszernej garderoby, potykając o bagaż  przeklął cicho pod nosem i przeszedł szybko do pomieszczenia obok, zastał tam przyjaciela w średniej długości granatowych spodenkach. Na łóżku leżało jeszcze 5 par podobnych w innych kolorach.
-Oj masz problemy.. Odwróć się.
    Zielonooki bacznie przyglądał się ubraniu. Gdy chłopak sał do niego tyłem, nie mógł się powstrzyamć od klepnięcia go tyłek.
-Teraz jest idealnie. Bierz wszystkie.
    Haz stał przed chłopakiem z Doncaster, a na jego twarzy widniał łobuzerski uśmieszek.
-CWANIAK-Zachichotał i schował rzeczy do walizki.
***
    Pięciu przyjaciół stało na środku londyńskiego lotniska przy średniej wielkości czarnym odrzutowcem. Deszcz lał, a oni schowani byli w jakimś dziwnym pomieszczeniu, który był zapewne hangarem. Duże krople wody, uderzały rytmicznie o blachę dachu, tworząc naturalną symfonię. Zayn siedział na swojej torbie wpatrując się w ekran iPhona, Liam rozmawiał o czymś z Harrym, a Louis i Niall szwendali się po wnętrzu. Podłoga była bardzo zimna, zrobiona z jasnego betonu idealnie wyrównanego. W środku było pełno dziwnych narzędzi, miniatur samolotów, puszek z olejem i innych bliżej, niezidentyfikowanych przedmiotów. Chłodny wiatr docierał tu z dworu, uprzykrzając im czekanie na menadżera. Po chwili usłyszeli dziwny warkot, połączony ze z nieskoordynowanym stukaniem. Wszyscy się przetraszyli i zaczęli energicznie rozglądać dookoła. Nagle zza rogu wyjechał irlandczyk wraz z chłopakiemw   bluzce w paski. Byli pełni euforii, siedząc na jakimś pojeździe przypominającym meleksa z pól golfowych. ten jednak miał dość obszerną przyczepę na której siedział blondyn. Zrobili ósemkę, na wielkim placu, smiejąc się jak 3 letnie dzieci.
-Pogrzało was?!-Krzyknął Liam, nie wierząc własnym oczom.-Co to w ogóle jest?!
-Ale zajebiste! Wsiadam!- Harry'emu aż zalśniły oczy. Wskoczył na siedzenie za Tomlinsonem.
-Boże.. co za dzieci.-Zaśmiał się Liaś z głupoty przyjaciół. 
-PAN MCDONALD FARME MIAŁ! IJA IJA O!- Śpiewał Nialler, pełen zaangażowania. Po chwili dołączyła do niego reszta załogi.
 -Witam kochani!- Przywitał się wychodząc zza rogu Barry.
    Louisa zamurowało, spojrzał z lekkim starchem w oczach na przybysza nie zwracając uwagi na to gdzie jedzie. Od razu dostrzegł, dziwny pojazd.
-Nawet nie chcę pytać...Powiedział odwracajac wzrok.
    W tym samym momencie, meleks uderzył w ścianę, nie jechali zbyt szybko, ale czołowe zderzenie, nie wróży zbyt dobrze lotniskowemu autku.
-Cześć Bob..-Wydusił Harry schodząc na ziemię. 
    Agent przeklął cicho pisząc jakiegoś sms'a, prawdopodobnie o przyszłych kosztach nowego meleksa. Po czym podniósł wzrok, z tym samym sztucznym uśmiechem, który zawsze na siebie nakładał.
-Zostawcie to ustrojswo moi drodzy. Jedziemy na wakacje! Znaczy się, wy jedziecie, a ja was zabieram. Z resztą nie ważne, podoba wam się samolocik? Hę..? Hę..? Pierwsza klasa co nie? Szef pożyczył wam swojego mniejszego odrzutowca, żebyście nie tłukli się na wakacje pasażerskimi.
    Chłopcy spojrzeli po sobie, ze zmieszanymi minami, a każdemu w głowie buczało ,,mniejszego?".
-Na co czekacie? Pakować się i wyginamy na wakacje!-Powiedział to sylabicznie z dziwnymi ruchami, które chyba miały być jakimś ruchem tanecznym.
    Zawsze bawiło chłopaków, jak chciał im się przypodobać, chyba nie widzieli bardziej sztucznej osoby.
    
    Otworzyły się drzwi w maszynie i ogromne schody położyły sie na ziemi, z czelusci wyszedł wysoki, rosły mężczyzna z piwnym brzuszkiem i małą siwą brodą. Na sobie miał śnieżnobiałą koszulę pilota i granatowe spodnie. Nawet nie zauważyli kiedy, podbiegło do nich kilku młodszych osób i zabrało im bagaże, by schować je do środka.
-Niall, co ty robisz?-Spytał lekko zdziwiony Zayn, patrząc na blondasa.
-Puść! Ja to biorę ze sobą!- Krzyczał do młodego chłopaka, który próbował mu zabrać torbę.
-Ale na pokładzie nie wolno mieć walizek!-Upierał się.
-Ja tam mam jedzenie!
    Harry wybuchnął śmiechem na ramieniu najlepszego przyjaciela, który też nie mógł się powstrzymać. 
-Niall. Daj mu to. Dostaniesz z powrotem.-Powiedział miękko Zayn, rozluźniajac uścisk jego dłoni.
-Masz...-Odpowiedział smutno blondyn i wpakował się zły do samolotu.
    Po chwili wszyscy siedzieli na białych skórzanych fotelach. Podłoga wyściełana była miękkim beżowym dywanem, a ściany były w tkaninie tego samego koloru. Przy każdej parze siedzeń (a było ich 6 po 3 na stronę) były 2 szklane stoliki, na stałe przyczepione do podłogi. Wszyscy byli oprócz Bena który zniknął w kabinie pilota.
-No nie powiem, wakacje zapowiadają się ciekawie.-Ucieszył się Louis szczypiąc curlego za policzki, tak jak to robiła jego ciotka Brittany, gdy był mały.
    Po chwili poczuli że się wznoszą, gdy lot się ustabilizował, zza kurtyny wyszedł agent. Jego czarny garnitur zniknął, wszedł ubrany w hawajską koszulę, japonki i krótkie beżowe spodenki z wieloma kieszonkami. Kolejny raz tego dnia, chłopcy spojrzeli na niego z nieukrywanym zdziwieniem.
-Szef kazał mi sprawić wam ,,wakacyjny klimat".-Wyjaśnił uprzedzając ich pytania.
    Zespół postarał się opanować śmiech, który cisnął się im do gardeł.
    Czas mijał, Zayn i Liam grali w karty, Niall i Harry gorączkowo dyskutowali na temat ciasteczek. Louis spał na przyjacielu, wtulony w jego tors.
-Orzechowe lepsze-Powiedział blondyn
-Orzechowe wchodzę w zęby, czekoladowe lepsze, bo się w ustach rozpływają.-Zaprotestował Haz.
-Każdy Ci powie że orzechowe! Zayn, Liam?
-Waniliowe..-Odpowiedzieli chórkiem, nie odrywając wzroku od gry.
-Ben, powiedz, że wolisz orzechy?-Spytał z nadzieją.
-Mam cukrzyce.-Odpowiedział nie podnosząc wzroku znam smartfona. 
-Umh... ale Lou na pewno woli orzechowe.-Irlandczyk próbował obronić swojej racji.
-Nie lubię orzechów, czekoladowe lepsze.-Powiedział zainteresowany całkiem, niezaspanym głosem nawet nie otwierając oczu.
-To ty nie śpisz?- Spytali równo.
-A kto powiedział, że śpię?-Zmarszczył brwi Tomlinson
-Od godziny się nie ruszam, żeby cię nie obudzić, a ty leżysz na mnie i się we mnie wtulasz.- Wyjaśnił Haz.
-Po prostu mi strasznie wygodnie.- Odpowiedział najstarszy chłopak, z dziecięcym uśmiechem na ustach.
-Oj już leż kochanie i się nei pogrążaj.-Zaśmiał się zielonooki i pomiział go po włosach.
-Dobrze, nie będę się kłócić.- Nagle chłopak lekko się podniósł
 i pocałował Harry'ego w kącik ust, by po chwili z powrotem się usadowić w tym samym miejscu.
    Na policzkach przyjaciela pojawił się duży rumieniec, oblizał usta i przegryzł wargę, co nie uszło uwadze Nialla i siedzącego obok łakomczucha agenta, który znowu wysłał jakiegoś sms'a.
    Jednak młodszy chłopak tego nie widział, ułożył się wygodniej na fotelu i wplutł swoje nogi w nogi Louisa i zaczął go głaskać po plecach, on na to odpowiedział cichym mruczeniem. 
 ***
    Chłopcy stali na długim drewnianym moście, zaraz obok byłą długa piaszczysta plaża, która teraz bardziej przypominała rozgrzaną do czerwoności patelnię. Delikatny szum fal uderzających o brzeg i szelest na wietrze majestatycznych palm łaskotał ich uszy. jakieś 10 metrów dalej stał ogromny, okrągły, dwupiętrowy dom. Zbudowany w całości z bali, a dach z jakiegoś rodzaju słomy. Zaraz obok nich były przycumowane 2 łódki. Jedną z nich właśnie tu przypłynęli, naprzeciw nich było 5 skuterów wodnych, każdy trochę inny. Jednak pomimo tych wszystkich ekskluzywnych rzeczy, ta wyspa była praktycznie dzika. Słyszeli jedynie, ze było tu jakieś plemię tubylców w środku dżungli i kilometr wzdłuż plaży kilka domów miejscowych rybaków. Zero cywilizacji, poza domem.
-Gdzie my kurwa jesteśmy?!-Wydusił Zayn wychodząc z szoku.
-Nie narzekajcie kochani! Macie wszystko co jest wam potrzebne! Pełna lodówka i spiżarnia, poza tym, możecie zamówić jedzenie przez internet- tak jest internet, prąd, woda i klimatyzacja- a ktoś przywiezie wam łódką. Cieszcie się 3 tygodniami wolnymi od sławy. Możecie spokojnie wychodzić z domu. Żadne paparazzi was nie znajdą! Jupikajej! Widzimy się pod koniec sierpnia kochani. Ja muszę spadać. Miłych wakacji, plażowania, kąpiel i tam tego wszystkiego.- Agent pstryknął palcami a kierowca łodzi włączył silnik i odpłynął.
-Jesteśmy w dupie...-Podsumował Harry.
____________________
Przepraszam, za tak długi okres czekania kochani! Od teraz regularnie bd pisała na stronie kiedy nowy post. <w rogu po lewej>. postaram się nie dłużej niż co tydzień/dwa. Mam nadzieję, ze udobruchałam się tym, ze rozdział jest dość długi! :)

Zapraszam na 2 bloga o Larrym! Niedługo 1 rozdział! http://larry-experimental-game.blogspot.com/

KOMENTUJCIE. NIE WIEM CZY WAM SIE PODOBA, CHOCIAŻ JEDNO SŁOWO.

sobota, 24 sierpnia 2013

OGŁOSZENIE PARAFIALNE

HEEJ! Zapraszam na mojego kolejnego bloga o Larrym! Experimental Game Prolog dość zagadkowy i krótki, ale moim zdaniem ok. :) Nie znaczy to, że porzucę ten. Notka jutro *dzisiaj mam grilla, sorry*. Przepraszam wakacje we Francji. ;p

piątek, 23 sierpnia 2013

The Versatile Blogger

Bardzo dziękuję za 2 nominację! Dopiero zaczynam.. ;P

Nominowana przez:
 Fakty:
  1. Mam na imię Estera i mam 14 lat.
  2. Jestem zagorzałą LarryShipper
  3. Jestem uzależniona od TT ;D
  4. Kocham zwierzęta, chcę zostać weterynarzem.
  5. Mam 4 psy, 2 szczurki, królika, rybkę, 4 koty. :D
  6. Lubię żelki, lody i białą czekoladę. xD
  7. Mieszkam w małej miejscowości, ale lb to. Znam w niej każdą dziurę ;p
Osoby które nominowałam:

chuj nie czytam blogów... coś dodam jak znajdę xD

piątek, 19 lipca 2013

3.Spoglądam ukradkiem w oczy twe


,,Spoglądam ukradkiem w oczy twe. Sam nie wiem, co chcę dostrzec w nich, by rozwiać niepewność mą. Uczucie silne rozdziera pierś, lecz usta wciąż milczą przerażone. Powiedz mi, że mnie kochasz. Powiedz mi, że mnie potrzebujesz. Nigdy nie opuszczę Cię"
    Harry leżał na swoim łóżko wtulając się kurczowo w swoją niebieską pościel, co go z resztą później zdziwiło, bo kładąc się spać jej nie miał. Powoli odzyskiwał umiejętność świadomego myślenia. Myśli pędziły jak szalone. Miliony obrazów, dźwięków, zapachów, odczuć z wczorajszej nocy mignęła mu w obolałej głowie. W pomieszczeniu było nadal ciemno, chociaż za drzwiami prześwitywało jasne światło- najwyraźniej reszta zespołu już się obudziła i odsłoniła żaluzje. Nagle do jego nosa doleciał przyjemny, orientalny zapach, na co jego brzuch zareagował głośnym burczeniem. To podziałało jak energetyk. Hazza w jednej chwili zszedł (a raczej spadł) i po omacku złapał klamkę. Przeszedł do drugiego pokoju, jeszcze z przymrużonymi oczami. Otarł twarz dłońmi i rozejrzał się wokół. Liam i Niall grali na konsoli, Zayn rozmawiał w kącie przez telefon. Na podłodze leżały puste opakowania po chińszczyźnie. Louis opierał się o blat i zajadał przysmak. Podniósł głowę znad pudełka i z delikatnym uśmiechem spojrzał na zielonookiego. 
-Stary jest już 16. Nieźle sobie pospałeś.- Zaśmiał się Liam, zauważając przybysza.
-Bałem się, że zmarzniesz, więc cię przykryłem.- Powiedział  Lou, wyjmując wodę z lodówki.
-Dziękuję.-Odparł Hazza z lekkim rumieńcem na twarzy, podszedł do stołu i zaglądnął do kartonika z jedzeniem.
-Gdzie?!- Oburzył się Tomlinson- Najpierw idź pod prysznic. Nie żeby coś, ale śmierdzisz. haha
-Eeeee...- Styles zmarszczył brwi, a jego żołądek głośno zaprotestował. Jednak po chwili poczuł gryzący zapach swojego ciała, z którego wydobywały się resztki alkoholu i dobrowolnie udał się do łazienki.  Było w niej bardzo zimno, a wszechobecne kafelki pogłębiały ten efekt. Jedynie jasnobłękitny dywanik ratował sytuację. Ściany były biało-czarne, a podłoga jednolicie ciemna. W rogu stał dość mały prysznic, z pierdyliardem dziwnych opcji, których i tak nie używali. Harry od razu puścił gorącą wodę, która szumiała dźwięcznie obijając się o szklane drzwiczki. Oparł zmęczone ręce o umywalkę i spojrzał w lustro. Zaczerwienione oczy, z podpuchniętymi oczodołami wyglądały dość żałośnie. Niesforne loki powyginane były w różne strony.  Chłopak zamknął powieki i wrócił myślami do ostatnich zdarzeń.
-Byliśmy pijani..-Powiedział smutno pod nosem. -Nic się nie zmieniło, jesteśmy przyjaciółmi..-Sam nie wiedział, po co. Chciał wytłumaczyć całą sytuację. Chciał udawać, że to był tylko nic nie znaczący wybryk. Bał się myśleć cokolwiek. Bał się zranienia. Otworzył ponownie oczy, odganiając pośpiesznie nachalne słowa wirujące w przestrzeni.  Lustro było całe zaparowane, a w powietrze było, aż gęste od pary. Zdjął swoje ubrania i wszedł do środka.

     Louis siedział na fotelu pochłaniając opakowanie z jedzeniem. Wyglądało na to, że kompletnie nie zaprzątał sobie głowy sytuacją, wręcz nie była ona dla niego problemem. Nie był też tknięty, przez brutalne skutki kaca. Rozmawiał z Zayn'em o sprawach ważnych i ważniejszych żartując i wygłupiając się. Jego proste włosy ułożone były w ,,artystyczny nieład". Gdy usłyszał, że woda w toalecie przestaje płynąć, wstał bez wyjaśnienia i nalał wody do czajnika, po czym grzebał w szafce silnie czegoś szukając. Drzwi otworzyły się, a z nich wyszedł Hazza strzepując mokre włosy jak pies oblewając przy tym przyjaciół. Wytarł jeszcze głowę ostatni raz ręcznikiem i rzucił go na sofkę. Spojrzał z zaciekawieniem na Tommo, który wręczył mu duży kubek herbaty z cytryną.
-Na kaca podobno pomaga.- Wytłumaczył niebieskooki widząc zdziwienie Stylesa.
-Dziękuję.- Zmarszczył brwi i uśmiechnął się, upijając łyka.
    Oby dwoje usiedli na przeciwległych krańcach kanapy. Pomiędzy nimi był Zayn czytający gazetę. Wszyscy czekali na przyjście Liama z Niallem, którzy za zgodą menadżerów pojechali do wypożyczalni filmów.  Oczywiście, dla pewności wysłali z nimi 2 ochroniarzy, żeby przypadkiem nie wylądowali w klubie. Hazza wyjął swojego srebrnego laptopa, który leżał na półeczce pod stolikiem. Nagle z hukiem wparowali chłopaki.
-Nie będziemy tego oglądać stary! Mówię Ci to po raz setny!-Powiedział zrezygnowany Payne rzucając się na kanapę.
-W ogóle nie masz gustu człowieku..- Odparł blondyn siadając obok.
-O co chodzi?- Spytał zainteresowany sytuacją Zayn.
-Niall wypożyczył jakąś komedie romantyczną i chce ją włączyć. Na szczęście tam byłem i wziąłem Kobietę  wczerni.- Wstał i włożył płytę do odtwarzacza.
-Nie będę tego oglądał! Oglądajmy Szkołę Uczuć! To jest wzruszające.-Sprzeciwił się Irlandczyk
 -Pojebało Cię totalnie.- Wtrącił Mulat.
    W tym czasie Hazza przeglądał swoją pocztę i najświeższe wiadomości. Na jednym z plotkarskich portali zatrzymał się na głośnym artykule.

,,ONE DIRECTION- BRYTYJSKI BOYSBAND SZALEJE PODCZAS TRASY W PUBIE."
    Pośpiesznie zaczął przeglądać wszystkie zamieszczone zdjęcia. Nie było tam nic ciekawego. Same zamglone fotografie zrobione od tyłu, czy z boku.  jednak na jednym widać, jak Lou i Hazza wychodzą trzymając się za ręce. Coś się w nim poruszyło, ale zignorował o jak najszybciej.
-Ej! Zamknijcie się, nasze zdjęcia są w internecie.-Powiedział po chwili uciszając kłótnię.
-WoW serio? Normanie szok.- Zażartował Zayn
-Odwal się. haha-Haz rzucił w kumpla poduszką.-Mam na myśli z dzisiejszej nocy, jak byliśmy w pubie. Zobaczcie.-Podał laptopa innym.
-Boże, czepiają się. Już nie można się rozerwać..- Powiedział Liaś.
-Olać to. Musimy się przyzwyczaić- Odezwał się Lou.
-Zrobię popcorn.- Rucił blondyn grzebiąc w szafce.
    Po chwili wszyscy siedzieli na miejscach, kolejno. Niall, Louis,Zayn, Liam, Harry.  Film się zaczął, tradycyjna początkowa melodia.
-Stop. Muszę się załatwić.-Oznajmił Styles.
-Ja pierdole..-Skomentował bad boy
    Minęły 3 minuty i chłopak wrócił. Gdy chciał się spowrotem wpakować na swoje miejsce,nagle ktoś go pociągnął i wylądował na Tomlinsonie, który patrzył na niego niewinnie. Haz się jedynie uśmiechnął i wygodnie usadowił  na przyjacielu. Na dworze było już prawie całkiem ciemno, nic dziwnego. Wstali bardzo późno, po całonocnej zabawie. Jednak nawet to nie przeszkodziło Paynowi w zaśnięciu już po 30 minutach. Niall wtulił się w miskę z popcornem i z pełnym zapałem przyglądał się akcji. Przy każdej strasznej scenie drgał, spoglądając na reakcję kolegów. Mulat siedział twardo, z przekonaniem udając, że go całkowicie nie rusza. Louis zdawał się wgl nie interesować. Przez całe 1,5h bawił się lokami Hazzy i zaczepiał go. Gdy film się zakończył i bad boy wyłaczył TV, Liam automatycznie się obudził.
-To był bardzo dobry film.-Stwierdził
-Stary, spałeć cały czas.
-Dlatego był taki dobry!- Zaśmiał się
    Wszyscy wstali z kanapy oprócz. Tommo i Hazzy, którym było bardzo wygodnie w tej pozycji. Loui wyciągnął nogi na całą długość kanapy, jedną ręką gładząc go po głwowie, a  Harry leżał na nim i wtulał się mu w pierś. Reszta to jakoś zignorowała i zajęła się własnymi sprawami, a oni nie kwapili się by wstać.
-Ej dobra, kładziecie się do łóżka?-Spytał po 2h Zayn, jednak przyjaciele spali juz w najlepsze.
-Jak wolicie..-Powiedział sam do siebie, gasząc światło.
     Lodowaty księżyc odganiał się od natarczywych chmur. Co jakiś czas słychać było dziwne odgłosy zwierząt z pobliskiego lasu i szum giętkich drzew. Noc jak każda inna.
-Ocham ce oobaer...-Wymamrotał Styles przez sen, zwiększając lekko uścisk.
-Ja Ciebie też Haz.-Wyszeptał przebudzony Tomlinson.
__________
Dziękuję za tak wielkie zainteresowanie moim blogiem, aż 17 komentarzy! Nie spodziewałam się, że komukolwiek się spodoba... <3 Zapraszam do pozostawienia komentarza, nawet drobnego. Wiem w tedy, ze nie piszę do ściany. Jeśli chcesz być informowany pisz w zakładce ,,Informowani". W następnym poście dodam też 2 nominacje, za które b dziękuję i mój pomysł na 2 blog o Larrym!

poniedziałek, 15 lipca 2013

2.Odpocznijmy, połóżmy się, zapomnijmy...

-Was naprawdę popierdoliło!-Krzyknął ich agent siadając za kierownicą dużego, czarnego samochodu, połyskującego w pierwszych promieniach.
     Lou i Harry wpakowali się na tylne siedzenia, pokryte beżową twardą skórą. Oboje przykleili się do przeciwnych sobie drzwi. Od pocałunku nie odezwali się do siebie słowem. Wpatrywali się pusto w okna ignorując groźny wykład mężczyzny. Oboje myśleli tylko o jednym, nadal czuli smak swoich ust i zapach rozgrzanego ciała.  Po raz setny odtwarzali w swojej głowie tą samą scenę. Jednak żaden z nich się nie odezwał. Nie wiedzieli co mają myśleć, co oznaczał ten gest i jak mają go traktować. Mijali kolejne małe domki z czerwonej cegły, kolejne zakręty, kolejne kolorowe sklepiki. Co jakiś czas ktoś szedł ulicą. Miasto się dopiero budziło, chociaż słońce już od dłuższego czasu wisiało na niebie. Był to zimny poranek, zwiastujący deszczowy dzień. Auto zatrzymało się na wielkim parkingu obok ich busu. Chłopaki powoli wyczołgali się na zewnątrz, ich t-shirty okazały się trochę za cienkie, na nagłą zmianę pogody, więc trochę przyśpieszyli kroku. Szli od siebie oddaleni o kilka metrów. Przed nimi niemal biegł zdenerwowany agent. Jednym szarpnięciem otworzył drzwi i wparował jak oparzony. Reszta zespołu leżała na sofach przy zasłoniętych roletach z butelkami wody w rękach. Starszy mężczyzna automatycznie zaczął odsłaniać żaluzje, budząc przy tym wszystkich.
-Co kurw...-Wymamrotał Zayn przepitym głosem, przecierając oczy.
-Co się stało?- Powiedział zdziwiony Liaś podnosząc się z kanapy.
-Co się stało?! CO SIĘ STAŁO. Zapytajcie się swoich genialnych  przyjaciół!
  Ich oczy skierowały się na dwoje chłopaków, którzy dopiero co weszli do autokaru. Harry głowę miał spuszczoną i wpatrywał się w jakiś martwy punkt zboku.
-Włamaliśmy się jakimś ludziom do basenu.
-O ja pier..-Niall opluł się sokiem.-Ahahahahaha brawo.
-Jak widać, nadal jesteście dziećmi, nie rozumiecie, jakie to by były konsekwencje! Cieszcie się, że przekupiłem tą rodzinę i nie wniosą oskarżenia. -Wysyczał menadżer.
  Zielonooki schował się lekko za plecami Louisa, odwracając głowę w drugą stronę.
-A ty nic nie powiesz Harry?- Powiedział ironicznie.
-Odpierdol się od niego!-Krzyknął automatycznie Lou.-Wyjdź stąd.
-Wyrzucasz mnie? Ja wam dupę uratowałem!
-WYJDŹ-Rzucił groźnie Tomlinson, na co mężczyzna nerwowo wyszedł.
  Reszta zespołu przyglądała się całej scence ze zdziwieniem i zaciekawieniem, oczywiście takim, na jakie było ich stać o 7 nad ranem, po nieprzespanej nocy i na kacu. Hazza chwycił butelkę wody ze stołu i rzucił się na swoje łóżko w innej części busa.  Liam w tym czasie ponownie zasłonił żaluzje.Louis stał chwilkę patrząc na punkt, w którym zniknął przyjaciel. Kiedy ponownie zapadła cisza i wszyscy usadowili się wygodnie na sofach, chłopak ruszył w stronę sypialni. Zatrzymał się na chwilę na Stylsie, który spał tuż pod jego miejscem. przyjrzał się jego lokowanym włosom i delikatnemu trądzikowi na nosie. Kiedy chłopak się lekko poruszył, przestraszony Lou wspiął się po drabince i położył na swoim materacu. Czas mijał, a on nie mógł zasnąć. Wypróbował każdą pozycję, jednak żadna mu nie odpowiadała. Jego myśli krążyły niespokojnie. W pewnym momencie opuścił swobodnie jedną rękę w dół, gdy niespodziewanie Harry złapał go za dłoń, który najprawdopodobniej też miał ten problem.
-Słodkich snów BooBear.-Wyszeptał
-Śpij dobrze Hazza.-Odpowiedział, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Po chwili oboje zasnęli.

___________
Proszę, nie zrażajcie się tym złym rozdziałem! Musiałam jakoś doprowadzić tą sytuację do końca! ;<



czwartek, 11 lipca 2013

1.Noc rządzi się własnymi prawami.

    Było bezchmurne niebo, co jakiś czas jakaś zbłąkana chmura przysłaniała rozżarzone gwizdy. Ciemne uliczki mieszkalne pogrążone w błogim śnie, kontrastowały z ciągnącym się własnym życiem centrum. Jeszcze jakąś niecałą godzinę temu na największym stadionie w mieście, można było usłyszeć krzyki i wrzaski podekscytowanych fanek, które napędzane skrajnymi emocjami bawiły się na kolejnym koncercie One Direction.
-Jestem padnięty..- Powiedział Harry delikatnie zachrypniętym głosem siadając na biały, skórzany fotel w ich busie.
    Chłopacy właśnie dostali oficjalne ,,wolne" na 2 dni, jako przerwa w  ich pierwszej trasie. To był chyba ich najbardziej męczący koncert. Dopiero teraz wszyscy ochroniarze, menadżerowie, agenci dali im spokój.
-Bez przesady!- Krzyknął Lou rzucając się na Hazze, on wyglądał na pełnego energii, jakby dopiero co wypił litr kawy.
-Ty masz jakieś ADHD chyba..-Wydusił z siebie, przygnieciony Styles. Poczuł przyjemny zapach cedru w perfumach Louisa.
-Ja po prostu jestem pełen pozytywnej energii!- Wrzasnął chłopak rozpościerając szeroko ręce, po czym spojrzał radośnie w zielone tęczówki przyjaciela, tym wzrokiem, który zawsze go onieśmielał i przyprawiał o dreszcze. Miał coś takiego w sobie, że Harry ciągle odczuwał niechciane ciepło w brzuchu.
-Kto chce zimną pepsi?- Odezwał się Zayn buszując w lodówce, przerywając tym ich długie spojrzenie. Pomimo późnej godziny, to nadal był środek lata i było dość ciepło.
-Ja!- Automatycznie odezwał się zgrany chórek, a Mulat rozrzucał puszki do wszystkich.
-Orientuj się!
  Za późno, blondyn dostał w głowę, a przedmiot poturlał się w kąt. Odwrócił się z urazą w oczach,  na kolanach ogromny słoik Nutelli i paczkę herbatników.
-Pogrzało cię?!- Wypalił pocierając ręką obolałe miejsce.
-Miałeś złapać, ale jak wolisz odbijać, to spoko.- Zaśmiał się Liam, wywołując uśmiech na twarzach pozostałych, no może z wyjątkiem samego obiektu żartu.
-To ne est sieśne..- Wybełkotał trzymając w buzi ciastko.
-Dobra, ja idę.- Powiedział Harry, próbując wyślizgnąć się spod silnego uścisku ramion przyjaciela.
-Gdzie?-Spytał Lou, pchając go z powrotem na miejsce. Wygodnie było mu sie wtulać w błękitną koszulkę Hazzy.
-Spać, jest po północy.-Odpowiedział zdziwiony brunet.
-Nie pierdol. Mamy wolne! Jeszcze się zdążysz w życiu wyspać.-Krzyknął Malik wracając z kuchni.
-To co chcecie robić?-Wymamrotał Liam przecierając zaspane oczy.
-No jak, na miasto!-Wypalił Tomlinson odwracając się do przyjaciela.-Połazimy trochę, zjemy fastfooda, pójdziemy do baru... Rusz dupę, a nie!-Dodał widząc grymas na twarzy lokowanego chłopaka.
-Dobra, już dobra. Ty idziesz, to ja też.- Odpowiedział, a na twarzy bruneta zagościł szeroki uśmiech i delikatny rumieniec. Znowu złapali jeden z tych kontaktów wzrokowych. Nie wiadomo, co takiego jest w oczach osoby, którą się kocha, że można w nie patrzeć godzinami i zapomnieć o wszystkim innym. Działa to jak nasz prywatny narkotyk.
-To idziecie?- Z transu wybudził ich zniecierpliwiony głos Liama, jak się okazało chłopacy już byli gotowi na zewnątrz.
-Yyy co? Aha. Ta..- Wypalił pośpiesznie Louis po czym wstał i zaczął szukać portfela i telefonu. Hazza po chwili zrobił to samo. 5 minut później wychodzili już z busa. Oczywiście tak, aby nie obudzić kogokolwiek. Gdyby ktoś z ich ekipy się dowiedział, zapewne wysłał by za nimi jakiegoś goryla.  Sztab ludzi obchodzącymi się z Tobą jak z porcelaną jest miły, ale czasem potrafi doskwierać. Ciężko było im zachować ciszę, gdy Niall potknął się o krawężnik i wylądował na płocie. 
-Facet, nie zdążyliśmy jeszcze wyjść za ogrodzenie, a ty już się wyjebałeś.-Wysyczał Liam próbując się opanować.
    Dalsza droga do centrum minęła im na wygłupach i rozmowach. Pierwszym przystankiem w ich nocnej eskapadzie był mały bar schowany w rogu jednej z uliczek z dużym neonowym napisem nad oknami i lekko zadrapaną naklejką z coca-coli.  W środku stały kilka kwadratowych stolików z metalowymi krzesłami. Sciany były szare, chociaż prawdopodobnie pierwotnie był to biały kolor. W roku stał wysoki blat, na którym  leżało kilka ulotek i jakaś dziwna srebrna ozdoba. Za nim stała niska, pulchna brunetka w sile wieku. Gdy chłopacy weszli do środka zadzwonił dzwonek wiszący and drzwiami. Od razu przywitał ich zapach kebabów. Które też z resztą sami zamówili. 
-Hazza otwórz buzię i powiedz ,,aaaa". -Powiedział Louis siedząc obok niego.
-Aaaa- Odparł posłusznie i w jego ustach wylądował kawałek mięsa, brudząc przy tym jego wargi sosem. Na co przyjaciel wytarł go chusteczką.
    Po małej bitwie na sałatę i skonsumowaniu wszystkiego wrócili na ulicę szukając pubu. Dużo im to nie zajęło, ponieważ weszli do pierwszego baru, który znaleźli. Podłoga była wyłożona czarnymi matowymi kafelkami, a ściany pokryte były gładką tapetą tego samego koloru. Zwisające z sufitu  kolorowe lampki, pozwalały na minimalną widoczność. Co z resztą im pasowało. Powietrze było, wręcz gęste od dymu tytoniowego. Niall wystrzelił do toalety, po wypiciu 2l coli. A Zayn i Liam zniknęli w tłumie tańczących osób. Harry i Lou znaleźli sobie miejsce przy barze. Od razu zamówili alkohol.. Rozmowy ciągnęły się w nieskończoność, ich tematami były rzeczy ważne i ważniejsze. Oboje czuli się w swoim towarzystwie strasznie swobodnie, jakby znali się od dzieciństwa. Wiedzieli o sobie niemal wszystko.  Co nie było dziwne, skoro spędzali ze sobą praktycznie każdą chwilę. Byli wręcz nierozłączni. Bardzo szybko z 2 drinków, zrobiło się ich kilka, a potem nawet kilkanaście. Niespodziewanie ich beztroskie pogaduchy przerwał barman. Jak się okazało była już 5 nad ranem i zamykali lokal. Nie mogąc odnaleźć reszty zespołu, powolnym, odrobinę chwiejnym krokiem ruszyli do swojego autobusu. Po drodze doskwierał im cudowny humor i nie kryli się ze swoim szczęściem. 
-Everybody put yours hands up in the air!- Śpiewał Lou trzymając Harry'ego za rękę i obkręcając go wokół własnej osi. Nagle nie puszczając jego dłoni z uścisku zaciągnął go do płotu i z szaleńczym błyskiem w oczach wpatrywał się w ogromny turkusowy basen w ogrodzie.
-Nie, nie, nie nie....-Zaprotestował towarzysz, wiedząc co chce zrobić.
-No weź.. będzie fajnie. Oni jeszcze śpią!-Krzyczał chłopak skacząc w miejscu, jak małe dziecko, któremu ktoś nie chce kupić loda. 
-Już dobra, ale się przymknij!
    Tomlinson zaczął kręcić się radośnie, a przypływie szczęścia dał mu za to soczystego buziaka w usta, którego widocznie sam się nie spodziewał. Trwał on trochę zbyt długo i był zbyt namiętny, jak na nic nieznaczący wybryk. Oderwali się od siebie i spojrzeli z nadnaturalnie ogromnymi źrenicami. Oboje byli zarumienieni i bardzo podnieceni tym niewinnym na pozór gestem. Jednak szybko się opamiętali i już bez słowa wspinali się po zimnym metalowym płocie. Basen był opływowy w kształcie nerki z narysowanym delfinem na dnie. Cały dom wydawał się być bardzo bogaty, Trawa idealnie wykoszona, wszystko czyste i na swoim miejscu. Louis bez zbędnych działań, pośpiesznie zdjął ubrania zostając na samych granatowych bokserkach. Harry przez chwilę przyglądał się jak zaczarowany, ale obudziło go dziwne spojrzenie Louisa.
-Dajesz, sam mam Cię rozebrać?-Spytał retorycznie, co zaowocowało szerokim uśmiechem na twarzy Styles'a. On jednak trochę się ociągał z zdejmowaniem spodni. Niecierpliwy przyjaciel, nie chciał dłużej czekać. Z rozbiegu rzucił się na niego i razem z hukiem plusnęli do wody. Jednak jakoś bardziej ich nie przeraził hałas. Z dziecięcą radością w oczach bawili się piankowymi pałkami, które leżały na brzegu. W pewnym momencie Hazza się zmęczył i usiadł na schodach w basenie. 
-Boo Bear! Jestem gejem. -Krzyknął nagle, w niespodziewanym przypływie odwagi.
-Co?-Louis nagle spoważniał, rzucił piankę i podpłynął bliżej, siadając obok.
-Jestem gejem!
    Spojrzeli na siebie z dziwnymi iskierkami w oczach, po czym Harry rzucił się na niego w namiętnym pocałunku. Ku jego zdziwieniu odwzajemnionym. Już po chwili każdy ruch ich ciała był zgrany. Niebieskooki zmierzwił włosy partnera jedną ręką a drugą trzymał go w tali. To była jedna z najpiękniejszych chwil w życiu Styles'a. Czuł się, że to jest właśnie jego miejsce na ziemi. W ramionach przyjaciela.  Po dłuższej chwili odsunęli się od siebie, nie urywając poprzedniego kontaktu wzrokowego. Oddychali bardzo szybko i nierównomiernie, a poliki mięli mocno czerwone. Louis otworzył usta by coś powiedzieć, jednak nie umiał złożyć zdanie.
-Ja..-Zaczął gdy nagle przerwało im ostre światło i syreny policyjne. Nie zdążyli nawet chwycić swoich ubrań, a kilku mężczyzn w czarnych ubraniach przeskoczyło przez płot z pistoletami wyciągniętymi w ich kierunku.
-Stać policja! Jesteście zatrzymani pod zarzutem wtargnięcia na posesje prywatną!
    Chłopacy spojrzeli na siebie przerażeni. 

niedziela, 7 lipca 2013

Wprowadzenie



Tytuł: ,,Broken Smile" 

Opowiadanie o Larrym Stylisonie <Harry+Louis>. Proszę o tolerancyjne podejście do bloga, ponieważ będzie on o tematyce miłości homoseksualnej. Nie będzie tu głębokich opisów aktów seksualnych.

Opis: ....wkrótce...